-A co to ? Rozkaz? – Nie, oni mnie zadziwiają. Jeden gada do mnie ,
jakby miał z 50 na karku, a jest raptem rok, góra 2 lata starszy ode
mnie , drugi mówi mi, że będę wdzięczna, a trzeci przynajmniej nie
próbuje mnie jeszcze bardziej rozdrażnić. Jednak uleczyli Dragona.
Podszedł do mnie i trącił mnie łbem. – Aki daj im szansę. – Ja nie mogę
co z nimi? Ale niech im będzie.
-Dobra. Będę wam pomagać. Ale… - Nie dali mi dokończyć. – Super! Musimy
się trzymać razem ! Udamy się do świątyni… - Tym razem to ja przerwałam
piękny wywód tego dzieciaka Pikachu. – Chwila, chwila… Zgadzam się
wam pomagać, ale chcę byście przestrzegali kilka zasad. Powiedzmy, że
zapomnę ,że ten tu – Wskazałam na wilka Knighta - przybił osłabionego
Dragona strzałą do drzewa i, że wraz z jego właścicielem się na mnie
rzucili , kiedy sobie grzecznie wracałam do szkoły.
- Oj, daruj. Zresztą ty nie byłaś lepsza. Kopnęłaś mnie w szczękę , a
wcześniej przewaliłaś, więc jesteśmy kwita. – Odezwał się winowajca.
Matko, jego nie lubię, ale tego Delgago to już nie znoszę, po tym jak
mnie wyzywał od wariatek, ja mu dam. Spojrzałam na niego z nienawiścią.
Młody był spoko. Dlatego też do niego skierowałam swoje następne słowa:
- Po pierwsze nadal chcę mieć wolną rękę, po drugie nie jestem na każde
wasze wezwanie, po trzecie trenuje dalej sama na swoim terenie.
-Eh, ale jak nie będziesz zawsze do dyspozycji to … - Zaczął zmartwiony
Jack. – Spokojnie, jeśli naprawdę będziecie mnie potrzebować to jasne,
że wam pomogę. Jak już się na coś piszę to robię to na poważnie.
-Dobrze. Ale będziesz z nami raz w tygodniu trenować w świątyni Jing-Jang, ok.?
- Niech wam będzie. – Łaskawie się zgodziłam. – A teraz wybaczcie , ale
muszę wracać do szkoły. – Spojrzałam na Dragona i miałam już ruszyć,
jednak odezwał się Knight:
- Do szkoły? Po co? Przecież o tej porze chyba nie ma już lekcji?
- Tak, ale muszę wracać do akademika. Zerwałam się z lekcji , więc i tak
mnie pewnie czeka ochrzan, a chcę trochę odpocząć i przemyśleć kilka
spraw.
- A co z twoim domem? – Delgago jak zwykle mnie wkurzył swoim durnym
pytaniem. Nie moja wina, że nie mam domu, że nie mam rodziny. Taki pech.
- Moja rodzina nie żyje. Jestem sama. Wystarczy? Tylko nic nie mówcie,
jestem zmęczona tym wszystkim. Żegnam się! – Ruszyłam w kierunku tej
przeklętej szkoły, ledwo patrząc na oczy, które same mi się zamykały.
Dragon biegł koło mnie.
- Sporo im powiedziałaś jak na siebie.
-Tyle ile trzeba. Więcej nie powiem.
- Ale i tak jesteś wredna. – Powiedział się i szczeknął radośnie, co miało oznaczać śmiech.
-Taa… Wiem.
Knight? Delgago? Jack?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz